W sumie wymęczony. Miałam ochotę w międzyczasie rzucić go w kąt i nie zawracać sobie nim głowy, ale stwierdziłam, ze skoro go zaczęłam, to muszę go skończyć - tym bardziej, że w założeniu miał być dla mojej Gabi.
Kiedy zaczęłam go robić to nie myśleliśmy nawet o powiększeniu rodziny, ale zdecydowałam się na kolory dziewczęce, tak jakbym miała przeczucie, że kiedyś mała dziewuszka namiesza nam w życiu :)
Licząc tak optymistycznie kocyk chyba robiłam dwa lata. Jest to mój pierwszy kocyk, więc nie wiedziałam zupełnie jak łączyć kwadraty, zabrałam się do robótki złym szydełkiem, ale później nie było już odwrotu. Dlatego kocyk to taki troszkę mój mutant - najważniejsze, że mój.
Z reakcji Gabrysi wynika, ze jej się podoba a to najważniejsze.
Kocyk jest robiony z grubszej wełny więc na razie raczej nie będzie w użytku - spokojnie (mam nadzieję) doczeka zimy w szufladzie pod łóżeczkiem.
Wzór na kocyk znalazłam w książce "Szydełkowanie, ubranka i zabawki dla dzieci"
Widać oczywiście, że serduszka są nierówne, ale taka moja mała szkarada będzie nauczką na przyszłość, ze trzeba się trzymać instrukcji w kwestii wielkości szydełka. Pewnie jakbym się tego trzymała to kocyk powstałby szybciej i może byłby ładniejszy?
Tak czy inaczej kocyk oficjalnie został zakończony - otwieram szampana i siadam do kolejnych robótek - teraz już nie szydełkowych - od tego zrobię sobie na razie przerwę. Postanowiłam teraz wykorzystać resztki muliny i powyszywać krzyżykowo małe obrazki, które później będę mogła nakleić na kartki na różne okazje.
Pozdrawiam i życzę miłego weekendu
Uroczy kocyk! I słodziutki szkrab :)
OdpowiedzUsuńKocyk to na prawdę wiele poświęconego czasu, oby służył małej chociaż jakiś czas :D dzięki za odwiedziny
OdpowiedzUsuń