Umęczyłam się strasznie, ale na pewno nie bardziej niż pozostałe mamy, które kiedykolwiek dały nowe życie.
Prawdą jest, że po porodzie, gdy już trzyma się w rękach to upragnione maleństwo, to zapomina się o całym doświadczonym bólu i wszystkich nieprzyjemnych doznaniach "okołoporodowych".
A jak to było od początku?
19 sierpnia zgłosiłam się do szpitala na wywołanie porodu, bo małej było tak dobrze w brzuchu mamy, że nie chciała wychodzić na świat. Na poród wybrałam szpital na Polnej w Poznaniu. Naczytałam się i nasłuchałam dużo przeróżnych opinii na temat tego szpitala, ale na szczęście sama wyszłam z jak najlepszą opinią :)
Tak więc na Polnej założono mi balonik i cały dzień sobie z nim chodziłam, aby wreszcie doczekać się minimalnego rozwarcia. Nie widziałam szans, żeby cokolwiek się przez noc ruszyło, ale Gabi sama zadecydowała wyjść i skurcze zaczęły się chyba koło 23, a wody odeszły po 3 w nocy.
Nie pozostało mi nic innego jak dzwonić po mojego D. z wiadomością, że "już się zaczęło" :)
I tak po kilku godzinach Gabi była już z nami.
Opieka na porodówce i na oddziale poporodowym była bardzo dobra, położne były świetne, nikt nie namawiał mnie na sztuczne karmienie (co było dla mnie bardzo ważne) i nikt nie miał nic przeciwko temu, że mąż siedział u mnie poza godzinami odwiedzin.
Nasz poród rodzinny na pewno pozostanie długo w naszej pamięci. Nie wyobrażam sobie rodzić bez męża, podziwiam kobiety które rodzą same. Ja potrzebowałam ogromnego wsparcia, które dał mi mąż. Dzielnie się mną zajmował i znosił moje krzyki.
Szczerze powiem - nie dało się nie krzyczeć. I mimo, ze człowiek założy sobie, ze nie będzie się darł, to po prostu się nie dało. Znieczulenie niewiele pomagało, gaz rozweselający nie działał na mnie w ogóle (to chyba jakaś ściema, może w ogóle tam tego gazu nie było), ale mąż trwał przy mnie od początku do końca za co jestem mu niezmiernie wdzięczna :)
Podsumowując: nie było mnie w domu trzy dni, a po powrocie czułam się tak jakby nie było mnie co najmniej rok.
A teraz Gabi jest już z nami od prawie trzech tygodni. Przybiera na wadze: je i śpi :) Od jakiegoś czasu męczą ją sporadyczne kolki, ale to przecież normalne u dzieciaczków i jakoś też sobie z tym radzimy.
Mam nadzieję, że teraz będę miała troszkę czasu by napisać o kosmetykach i innych dzieciowych rzeczach :)
Gabrynia ur. 20 sierpnia 2014, waga 3820
Pozdrawiam wszystkich i zapraszam na fb :)
Czy dobrze się doczytałam??? Gabrysia urodziła się 20 sierpnia??? Ja na świat przyszłam dokładnie 40 lat temu i też podobno dałam mojej Mamie w kość bo rodziła mnie 13 godzin. Cieszę się, że już masz Maleństwo w swoich ramionach, życzę Ci i córci wszystkiego co najlepsze a nade wszystko zdrowia, zdrowia.... Pozdrawiam Bożena
OdpowiedzUsuńTak. To było 20 sierpnia :) a poròd podobno trwał 11 godzin. Dziękuję za miłe słowa. Pozdrawiam
UsuńMały Mysz rodził się 32 godziny... Ale warto było!
OdpowiedzUsuń